Liczba wyświetleń

21 grudnia 2013

MAYBELLINE: THE ROCKET VOLUM EXPRESS!

Witam po znowu długiej mej nieobecności za co bardzo przepraszam!



Kolejna recenzja tuszu, ale pierwsza taka, przy której czuję się zdenerwowana i zawiedziona, czemu? 

Zacznę od tego, że generalnie nie jestem wielką fanką firmy MAYBELLINE, miałam kiedyś podkład, który mi nie podszedł, później miałam tusz, który zresztą tu zrecenzowałam i którym byłam zachwycona dlatego też długo zastanawiałam się nad kupnem tego obecnego.. 

Ale do konkretów!
Tusz posiadam i testuję od 3 tygodni. 

Pierwsze użycia - 1 warstwa tuszu

2 warstwy tuszu

wieczorem

Pojemność: 9,6 ml

Cena: normalnie około 30 zł, ale jest teraz od groma promocji na niego i ja właśnie dorwałam go w zestawie z kredką do oczu i kosztowało mnie to 20-25 zł już nie pamiętam (w drogerii Natura)

Informacje od producenta: Bezgrudkowa objętość rzęs zostaje osiągnięta dzięki ekskluzywnej, elastomerowej szczoteczce Jet - Glide. Rzęsy mają do 8x więcej wybuchowej objętości. Opatentowana szczoteczka pokrywa każdą rzęsę od nasady aż po same końce w mgnieniu oka. 

Takżee taaak..

Dla mnie jedna wielka tragedia, ale od początku opowiem Wam moją historię z tym tuszem.
Pierwsze użycie: no dobra trochę skleja rzęsy no ale w końcu jest świeży ale przecież zgęstnieje. Mimo, że posklejał to mimo to podobał mi się efekt bo sobie sama ręcznie igiełką porozdzielałam. Do wieczora idealnie się trzymał. Rzęsy długie i pogrubione! 
Po tygodniu: już nie było tak fajnie..
zgęstniał, tak malował te rzęsy ale miałam wrażenie, że ta czerń nie jest czarna. Na dodatek wieczorem czy po np. 6 godzinach rzęsy wyglądały inaczej niż po pomalowaniu i co gorsza zaczął się osypywać. Czyli nie było długich i gęstych rzęs, były tylko dobrze rozdzielone..
Po 2 tygodniach: działo się to samo co wyżej tylko z większym nasileniem. Rzęsy mało widocznie, niepogrubione, niewydłużone i nie wytrzymywały całego dnia. Powiedziałabym nawet, że po 2 godzinach od umalowania rzęsy już były do poprawki albo do ogólnie zmycia i użycia jakiegoś lepszego tuszu.
Po 3 tygodniach: tragedia! Nie da się z nim pracować... normalnie używam tuszu do około 2 miesięcy ale żeby nie wytrzymać z tuszem nawet nie całego miesiąca!? Jestem na niego strasznie zła i otworzyłam kolejny tusz a ten chyba wyrzucę. 

Po 2 tygodniach - 1 warstwa

2 warstwy
Wieczorem nie miałam jak i kiedy zrobić, musicie wybaczyć :)


Nawet już nie robiłam zdjęć aktualnych bo aż wstyd. 
Dobrze się zapowiadało, naprawdę myślałam, że będzie tak dobrze jak w przypadku THE FALSIES, że będzie się długo utrzymywał dobrze rozdzielał, że no będzie inaczej, a jestem pierwszy raz aż tak zawiedziona produktem do makijażu... 


Taka fajna szczoteczka dobrze rozdzielająca ale sama formuła tuszu do kitu! Może to dlatego jest pełno promocji na niego? Wyprzedają stare albo jakieś nieudane tusze? Chyba sobie tak to wytłumaczę, żeby się całkiem nie załamać :P

A Wy miałyście ten tusz? 
Pozdrawiam:) 

16 listopada 2013

BEZBARWNA KONTURÓWKA DO UST YVES ROCHER!

Cześć!

Dzisiaj opinia mojej nowości, czyli bezbarwnej konturówki do ust.


Pojemność: 3 g
Cena: regularna: 29 zł, promocyjna: 17,90 zł
Dostępność: sklepy YVES ROCHER stacjonarnie, internetowo lub "katalogowo"

Od producenta:
-Składniki pochodzenia roślinnego: olejek Jojoba, wosk carnauba, wosk kandelila, witamina E
-Bez parabenów
-Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego


Kosmetyki z tej firmy miałam już kiedyś, dawno, był to chyba płyn do kąpieli, balsam do ciała i mydło.
Kolorówki jeszcze nigdy, więc kiedy tylko dostałam katalog do obejrzenia i zobaczyłam bezbarwną konturówkę do ust to pomyślałam: jesteś moja!

Od razu kiedy do mnie przyszła to ją wypróbowałam.
Próbowałam, mierzyłam czas, używałam różnych szminek i na różne sposoby (picie, jedzenie, sam kontur, wypełnianie ust)

Co mogę o tej konturówce napisać...
- bardzo interesujący produkt.. powiem szczerze, że mam mieszane uczucia, niby jestem zadowolona, aleee... chciałam więcej niż jest..
- wielką zaletą na pewno jest to, że usta są nawilżone! nawet jeżeli używałam szminki, która normalnie wysuszyła by mi usta (Miss Sporty)



- używałam jej jako kontur ust oraz wypełniałam całe usta, coś na wzór bazy pod szminki
- konturówka bezbarwna, w opakowaniu wygląda na lekko różową, ale na ustach jest całkowicie bez koloru
- po wypełnieniu ust wydaje się, że usta są matowe co akurat bardzo mi się podoba, ALE po nałożeniu szminki, nie ma ona tak intensywnego koloru jak normalnie by miała, więc może to być pewien problem..
- czy przedłuża trwałość szminki? trochę tak, trochę bo nie jest to trwałość kilku godzinna tylko max godzinna (przykładowo, szminka Celii sama utrzymuje się u mnie 25-30 minut, później koloru nie ma, nawilżenia nie ma, a wraz z tą konturówką wszystko gra ponad godzinę i usta są ciągle nawilżone, nawet wtedy kiedy koloru już bardzo nie widać - ale co to godzina... )
- konturówka dobrze trzyma szminkę, w sensie, że wszystko trzyma się konturu ust



Podsumowanie:
Produkt ogólnie dobry, ale czy wart wypróbowania... szczerze chyba nie polecam.
Zabiera kolor szminki, średnio przedłuża jej trwałość, ale za to nawilża usta i to chyba tyle... No chyba, że ja mam nienormalne usta i to na mnie nie działa jakoś szczególnie.

A może któraś z Was miała, albo zamierza kupić ten lub taki bezbarwny produkt?
Pozdrawiam :)

28 października 2013

KOREKTOR ANTYBAKTERYJNY NA WYPRYSKI: SYNERGEN!

Cześć!

Pisałam Wam wcześniej moje zdanie na temat korektora z Miss Sporty, którego używam pod oczy, ale dzisiaj będzie o moim drugim używanym non stop korektorze, tyle że na wypryski.


Pojemność: 4 g
Cena: około 7 zł 
Dostępność:  wyłącznie Rossmann

Są dwa kolory, oba ciemne.. mimo, że jeden jest jaśniejszy, drugi ciemniejszy. Ja posiadam jaśniejszy czyli: VANILLA 01.
 Jego zadanie: Działa antybakteryjnie, a jednocześnie zakrywa wypryski i zaczerwienienia. Specjalne składniki zamykają pory - wysuszając wypryski. Antybakteryjne składniki zapobiegają tworzeniu się wyprysków i wągrów. 





Moje zdanie
- trzeba zacząć od tego, że kolor najjaśniejszy będzie pasował osobom, które były na wakacjach na Karaibach...mam bardzo jasną skórę, także ten kolor to teoretycznie ogromna porażka dla mnie! Aczkolwiek.. ja go nakładam na wypryski przed nałożeniem podkładu.. daje mi to krycie ogólnie mocnego korektora, ale kolor zmienia się na jaśniejszy dzięki podkładowi
- jeżeli właśnie chodzi o krycie, pomijając ten nieszczęsny kolor, to jest naprawdę bardzo dobre. Ja chcąc utrwalić krycie danego wyprysku, nanoszę jeszcze dodatkowo odrobinę pudru także antybakteryjnego w kompakcie - wtedy wszystko naprawdę ładnie się utrwala i trzyma cały dzień!
- wysusza wypryski? jakoś szczególnie nie... spektakularnego, natychmiastowego efektu wyleczenia danego miejsca nie ma, ale na pewno jakieś dobroczynne działanie ten korektor ma, jeżeli chodzi o gojenie się wyprysków i zasuszanie ich;)
- bardzo wydajny, używam od około trzech miesięcy codziennie i mam go jeszcze bardzo dużo... zresztą oceńcie same na zdjęciu :)
- cena, cena, cena - WARTO!

Z takich najważniejszych rzeczy to chyba tyle...

Podsumowując: 
Bardzo dobry korektor, gdy skończę (kiedyś) to opakowanie, to mimo nietrafionego koloru, kupię kolejne opakowanie! Wystarczy znaleźć swój patent, aby zniwelować ten kolor, a działanie zostanie praktycznie takie samo, albo nawet i lepsze jeżeli utrwalicie go pudrem antybakteryjnym, jak już pisałam wyżej. Ponadto korektor bardzo dobrze kryje i długo się utrzymuje oraz jest tani!

Czego chcieć więcej? Po prostu trzeba go wypróbować, a na pewno się polubicie!

A tutaj macie:

wypryski bez makijażu

z korektorem Synergen



z korektorem, podkładem i pudrem antybakteryjnym :) 


 a tu macie sam kolor na ręce :D 

17 października 2013

PASTA CYNKOWA!

Cześć! :)

Dzisiaj coś bardziej pielęgnującego.
Moja codzienna pielęgnacja cery nie jest jakoś skomplikowana, ani wygórowana.
Krem na dzień lekki NIVEA SOFT, coś do zmywania makijażu, wieczorem żel do twarzy, krem tłusty na noc NIVEA tradycyjny i "gwiazda" tego postu, czyli pasta cynkowa na jakieś krostki, wypryski czy innych wrogów.


Stosuję od 3 lat, gdzie zużyłam ich 2 opakowania i właśnie zakupiłam 3 :)
Każde z innej firmy.
Pojemność: 20 g
Cena: 2-4 zł

Informacja z pudełka:
1 g pasty zawiera: substancja czynna 250 g tlenku cynku, substancje pomocnicze: skrobia pszeniczna, wazelina biała.
Działanie: wysuszające, przeciwbakteryjne o słabym działaniu.
Wskazania do stosowania: zewnętrznie w stanach zapalnych skóry, trądziku, jako środek wysuszający.
Przeciwwskazania: nie należy stosować na otwarte lub sączące się rany. Nie stosować przy uczuleniu na cynk lub nadwrażliwości na którykolwiek składnik maści.
Interakcje: brak danych.
Działanie niepożądane: dotychczas nie stwierdzono.
Sposób stosowania: zewnętrznie, smarować 2-3 razy dziennie zmienione chorobowo powierzchnie skóry.

Pasta jest bardzo wydajna, nie trzeba jej dużo nakładać, w zapachu trochę mi przypomina cement hahaha:P i powiem Wam, że jak czasem zaschnie to można pomyśleć, że w sumie to taki cement na twarzy (wypryskach) ;)


Używam jej i przed i po wyjściu wyprysków.
Źle, że przed wiem, sama kosmetyczka mi powiedziała, że po wyjściu na wierzch wyprysków owszem jest wskazane takie "zasuszanie", ale przed nie bo wyprysk musi najpierw wyjść na wierzch bo tak to się robią takie grudki pod skóra jakby.

No dobra, ale ja robię po swojemu tak, gdy czasem nie chce, żeby coś mi wyszło za szybko, bo akurat przykładowo jutro mam jakieś ważne wydarzenie.

Ale kiedy wyprysk jest świeży to powiem Wam, że pasta ta pomaga w szybszym gojeniu się.
Najczęściej używam jej na noc, nakładając na te oczyszczone miejsca, które potrzebują. Czasem też w dzień, wtedy jeszcze szybciej wszystko się goi. Ogólnie z przyzwyczajenia wystarcza mi nakładanie na noc.

Kto nie próbował, niech spróbuje. Wielu osobom już ją poleciłam i z tego co wiem używają jej do dziś :)


15 października 2013

KOREKTOR: MISS SPORTY Z WITAMINĄ E I C!

Witam po dłuższej mej nieobecności.
Dzisiaj będzie moja opinia na temat wyżej wymienionego korektora.


Pojemność: 6 ml
Cena: około 9-10 zł
Ja posiadam odcień: 001 light, czyli najjaśniejszy - i był jeszcze jeden do wyboru, ciemniejszy.


Zacznę od tego, że ja w sumie korektora nie potrzebuję, wystarczał mi podkład nałożony na całą twarz, czyli również pod oczami.
Nie mam nie wiadomo jakich cieni pod oczami czy worków, za to mam lekkie zmarszczki z racji tego, że mam tam bardzo przesuszoną skórę (prawdopodobnie trochę atopową)  więc jak się uśmiecham to mam pełno wypełnionych linii pod dolną powieką - wypełnionych kiedyś podkładem.

ALE od jakiegoś już czasu stwierdziłam, że dawno nie miałam korektora (tak jak wyżej pisałam używałam tylko podkładu) i czas się za czymś rozejrzeć. Nie chciałam również wydawać na niego "majątku", czyli mniej więcej od 15 złotych wzwyż:P

Padło na szafę MISS SPORTY.

Moja opinia:

Po 1 - obawiałam się, że kolor niby najjaśniejszy będzie dla mnie, bladziocha i tak troszeczkę za ciemny. Obawiałam się nie potrzebnie. Kolor bardzo ładnie się łączy z podkładem i skórą, wygląda naturalnie, nie zbiera się jakoś bardzo w zmarszczkach.


Po 2 - korektor posiada witaminę E i C co mnie oczywiście zachęciło.. i powiem Wam, że w sumie odkąd stosuję ten korektor, czyli od jakiegoś ponad miesiąca, skóra pod oczami stała się odrobinę gładsza, bardziej nawilżona, milsza w dotyku oraz wygładzona.

Po 3 - korektor ładnie pachnie.

Po 4 -
opakowanie jest ładne proste, ja takie lubię.

Po 5 - jeżeli chodzi o aplikator to mamy coś takiego jak w błyszczykach.. gąbeczka? zabrakło mi słowa - poprawcie mnie jak wiecie, dzięki :D

Po 6 - korektor jest lekki, jeżeli ktoś ma duże sińce pod oczami to raczej ten korektor ich nie zakryje..


Po 7 - korektora tego można używać i pod oczy, jak również na niedoskonałości jednakże tak jak i dużych sińców nie zakryje, tak i czerwonych, wielkich, świeżych wyprysków również.

Po 8 - nie wałkuje się w ciągu dnia, aczkolwiek ja go przypudrowywałam.. tak z przyzwyczajenia.

Po 9 - LUBIĘ GO I NA PEWNO DO NIEGO WRÓCĘ!



Podsumowując: bardzo dobry, tani produkt. Faktycznie pielęgnuje skórę, kolor będzie pasował bladym twarzom (:P), wygodnie się go używa, ładnie pachnie, jest wart wypróbowania!


Pozdrawiam!
Ps. bardzo się cieszę, że liczba odwiedzających tego bloga przekroczyła 1000! Dziękuję, nawet jeżeli trafiliście tu przez przypadek :)

6 września 2013

SUCHY SZAMPON ISANA!

Cześć :)

Dzisiaj moja opinia na temat produktu firmy Isana, czyli suchego szamponu do włosów.

Pojemność: 200 ml
Cena: w promocji 5,99 zł, bez promocji 10,99 zł (Rossman)


Na wstępie mam naturalne, długie, blond włosy, raczej cienkie, plączące się i oklapnięte. Myje swoje włosy codziennie, tak już je przyzwyczaiłam i drugiego dnia mimo, że może jeszcze nie są najtłustsze, to dla własnego spokoju wole je umyć:P

O suchym szamponie słyszałam już dawno ale jakoś nie wywołało to u mnie niewiadomo jakich emocji żebym leciała kupowała go czy tam zamawiała z internetu, po prostu jakoś idea tego do mnie nie przemawia.
Testując go na mamie dowiedziałam się, że za "jej czasów" też był suchy szampon tylko w proszku - dla tych co to wiedziały no to no sorry, ja nie znam historii kosmetyków dlatego się nieźle zdziwiłam :P


Jakiś rok temu, może ponad, dostałam suchy szampon z Beauty Formulas od koleżanki bo u niej się nie sprawdził, no dobra fajnie wypróbuję sobie... i generalnie nie robił nic oprócz tego, że włosy miałam wyraźniej uniesione i miałam więcej objętości, nie odświeżał włosów, no nic oprócz objętości. Dlatego używałam go na czyste włosy wtedy kiedy chciałam mieć trochę więcej włosów.





Ok, ale teraz do Isany. Zobaczyłam ją na przecenie więc ok biorę :P


I SPOTKANIE
Włosy po jednym dniu, czytam dokładnie co i jak robić.. robię tak jak napisane i coo ? nic. nic szczególnego. Produkt ładnie pachnie i długo się to utrzymuje ten zapach. Zostawia na pasemkach taki.. ni to proszek, ni to.. nie wiem jak to nazwać bo na blond włosach jakoś szczególnie tego nie widać, ale ja wiem, że tam coś jest :P Włosy są gładkie w dotyku. Wiadomo, że nie miał włosów mi umyć no ale myślałam, że te włosy będą uniesione, a niestety nie były.

II SPOTKANIE
Włosy umyte, no bo coś może wcześniej źle zrobiłam, przecież testuję.
Zrobione tak jak napisane i? raczej to samo co wyżej, włosy fajne i gładkie w dotyku, ładny zapach, po wtarciu produktu w skórę włosy mam trochę podniesione, ale wydaje mi się, że to od tego wcierania a nie od samego produktu..

III SPOTKANIE
Testowane na drugiej osobie, włosy normalne, krótkie, farbowane, blond.
Włosy są po jednym dniu, osoba ta nie ma problemu z przetłuszczaniem się, no ale aplikujemy i? to samo co wyżej: ładny zapach, gładkie w dotyku, nie uniesione u nasady.

IV SPOTKANIE
Włosy znów jednodniowe i ta sama sytuacja co przy pierwszym spotkaniu.
Dodatkowo aplikowałam go siedząc.. i miałam czarne spodnie... nie polecam! mam białe jakby przetarcia na spodniach oraz ten proszek/talk wyczuwam na rękach i na twarzy.

Nie ma co więcej testować.
Zawiodłam się trochę.
Miałam nadzieję, że jak nie zrobi efektu WOW to chociaż zwiększy objętość, a tu wychodzi na to, że tylko ładnie pachnie i jednak zostawia biały pyłek na blond włosach.. :)

PODRÓBKI: PERFUMY LACOSTE TOUCH OF PINK!

Cześć:)

Byłam kiedyś posiadaczką oryginalnych Lacost'ów, miałam też podróbkę bazarową, z nazwy bardzo podobną i z opakowania również, jakoś to szło Lacrosse? coś takiego.

Ale po latach nie używania ani oryginału ani podróbki, odnalazłam inną nazwę, trochę inne opakowanie w innym miejscu, mianowicie w Kauflandzie, ale co najważniejsze o zapachu prawie identycznym i tanim!

Nazwa: Blanchette B Pink Girl
Produkowane w Polsce
Pojemność: 100 ml
Cena: 15 zł!


Opowiem to tak: kiedyś tam jeździłam rowerem po mieście i weszłam do Kauflandu. Chodzę, patrzę co jest ciekawego na kosmetykach i zauważyłam buteleczkę wzorowaną na perfumach Lacoste. Wącham.. niemal identyczne, cena tym bardziej zachęcająca, ale stwierdziłam, że psiknę sobie na nadgarstek i tyle. Jeździłam jeszcze jakiś czas i wróciłam do domu, kompletnie już zapomniałam o tych perfumach, ale! jakoś poruszyłam ręką na wysokości nosa i mnie trochę zszokowało. Podróbka nadal pachniała. To dobry znak biorąc pod uwagę jazdę na rowerze, gdzie myślałam, że ten zapach po prostu wywietrzeje (wywieje:P)


Tak więc wróciłam, zdecydowałam się na kupno i jestem zadowolona!
Jeżeli któraś z Was ma Kauflanda w swoim mieście, lubi ten zapach, ale nie stać jej na oryginał to serdecznie polecam wypróbowanie tej "wody perfumowanej".
Warto :)

2 września 2013

COMPEED: SZTYFT PRZECIW PĘCHERZOM!

Cześć;)

Dziś produkt, który zakupiłam pare dni temu z myślą o weselu, wiecie nowe buty=bąble/odparzenia/otarcia itp.

Pojemność: 8 ml
Cena: dokładnie 18,40 zł


Czaiłam się na niego już od jakiegoś czasu, ale miałam ogromny problem z zakupem go bo go w żadnej aptece nie było, aż wreszcie znalazłam!

Jest to wykręcany sztyft w ładnym opakowaniu, małym, mieszczącym się w kopertówce (sprawdzone;)).
Sztyft ma ładny zapach, przypomina mi dzieciństwo, kiedy to mama kupowała antyperspirant Lady Speed Stick.

Stosuje się go przed założeniem obuwia, najlepiej jakieś 15-30 minut odczekać zanim założymy nowiutkie szpileczki;) tudzież obojętnie jakie obuwie, które wiemy? czujemy, że może nam zrobić krzywdę.
Jest to bardzo poręczny produkt, gdyż wykręcamy go i od razu smarujemy tam, gdzie nas np. but uwiera, albo tam gdzie mamy zwiększony nacisk ciała na stopę, pod palcami czy pięty, co chcemy. Sztyft zostawia ślizgającą się dość, przezroczystą powłoczkę. Niestety całkiem się nie wchłania, więc poślizg w bucie jest. Ja testowałam go w dwóch wariantach szpilek.


1. Nowe sandałki z odkrytymi palcami z zapięciem wokół kostki - noga się ślizgała to fakt, ale wytrzymałam w nich od godziny 16 do 2 w nocy. Zdjęłam je tylko ze względu na to, że dawno nie chodziłam na obcasach i po prostu bolały mnie stopy, żadnych odparzeń czy otarć nie było, a buty nie były jakieś super drogie czy skórzane, wręcz przeciwnie był to sztuczny materiał więc gdyby nie ten sztyft to wytrzymałabym w nich z godzinę...

2. Później zamieniłam w/w na stare niższe zakryte szpilki czarne - nic się złego nie działo.



Co do wydajności, to około godziny 24 posmarowałam sobie jeszcze raz stopy bo myślałam, że może trochę produktu się wytarło i to był błąd gdyż nie odczekałam wystarczającej ilości czasu i założyłam ponownie buty i wróciłam do zabawy.. tyle, że nogi mi się ślizgały jeszcze bardziej... iii właśnie na następny dzień ujrzałam ile łącznie po tych dwóch zastosowaniach zużyłam produktu... zdecydowanie za dużo go ubyło! Może i trochę za dużo posmarowałam, ale bez przesady nie też tak, żebym sobie grubą warstwę nawaliła, którą można by było zeskrobać.







Podsumowując: nie zawiodłam się. Miałam nadzieję, że będzie dobry i moje nogi będą całe i zdrowe i własnie dokładnie tak było! Tyle, że może jeszcze nie do końca umiem go używać i dlatego tyle go ubyło, ale przy najbliższych okazjach poćwiczę i sprawdzę dokładnie jak to z nim jest;)



Jeżeli więc macie problemy z otarciami, pęcherzykami czy innymi tego typu problemami lub kupiłyście nowe buty i aż boicie się pierwszego wyjścia w nich, to bardzo polecam wypróbowanie tego sztyftu, gdyż naprawdę działa, może nie jest najtańszy ale na pewno dzięki niemu nie popsujecie sobie imprezy lub innego ważnego wyjścia ;)


30 sierpnia 2013

FERITY: ZMYWACZ DO PAZNOKCI W PŁATKACH O ZAPACHU TRUSKAWKI!

Cześć, dziś moja opinia na temat produktu do zmywania paznokci, zakupionego w biedronce;)


Cena: 3,99 zł
Pojemność: 32 płatki ;)
Wersje: jagoda, kokos, wanilia, pomarańcza, cytryna i moja wersja, czyli truskawka.



Zacznę od tego, że biedronka naprawdę nieźle się rozwinęła jeżeli chodzi o asortyment, który pojawia się co jakiś czas. Możemy znaleźć wiele produktów znanych firm w okazjonalnych cenach, często lepszych niż takie, które są w drogeriach. Mam sporo pkosmetyków, które "upolowałam" i prawdopodobnie  zamierzam większość zrecenzjować (jeszcze zobaczę:)).

Ale do rzeczy, jeżeli chodzi o ten zmywacz w płatkach to pierwsze "widzenie się" z nim miało miejsce gdy mama przyniosła ulotkę, która zapowiadała co będzie w dniach tych i tych. Kiedy nadszedł dzień, w którym miałam się obkupić okazało się, że dużo produktów w pobliskiej mi Biedronce nie było. Ale nie zrezygnowałam! Chodziłam, szukałam po innych również sklepach i tak oto po kilkunastu dniach mogłam wreszcie wybrać sobie któraś z opcji zapachowych. Stwierdziłam, że najpierw zobaczę jak się jedna sprawuje i dopiero później zdecyduje czy kupie inne.Padło na truskawkę.


  • Pierwsze starcie zmywacz ten miał z czerwonym lakierem do paznokci, a moje wszystkie czerwone lakiery przy zmywaniu są maaasaaakryczne, zawsze mam całe dłonie czerwone.



Zmywacz ten ma strasznie oleistą formułę przez co zmywając jeden paznokieć miałam całe już ręce w oleistym czerwonym czymś... więc wymyśliłam, że przetrę i paznokieć i miejsca czerwone zwykła chusteczką higieniczną... i wtedy to wszystko miało jakiś sens, wtedy dopiero paznokieć był zmyty i czysty.




Dodatkowo do zmycia paznokci tylko u rąk musiałam użyć dwóch płatków i to i tak oszczędnie używanych... a miałam nadzieję, że na jedną parę rąk czy nóg wystarczy jeden. A i po zmyciu dwóch, może trzech paznokci, płatek mógłby się już wydawać do wymiany...






  • Kolejne starcie zmywacz ma z paznokciami, na których jest cielisty kolor i na to jeszcze warstwa lakieru z brokatem.


Pierwsze przyłożenie płatka i dociskanie go do powierzchni paznokcia nie dało efektu, płatek wręcz się przykleił, aż myślałam, że go nie oderwę:P ale jednak oderwałam i za drugim przyłożeniem już normalnie całość się zmyła.








  • Kolejne starcie było z dwoma warstwami lakieru srebrnego, nie brokatowego ale mieniącego się.
To samo co wyżej. Początkowo płatek się bardzo przykleił, ale za drugim przyłożeniem wszystko łatwo się zmyło.


Moje wrażenia po tych paru zastosowaniach?
zmywacz nie śmierdzi jak wszystkie normalne zmywacze w buteleczkach, tylko delikatnie pachnie truskawką więc jest to na pewno zdecydowany - plus
ciężko wydobyć jeden płatek, musiałam do tego użyć pęsety -
- płatki są straaasznie cieniutkie, ale bardzo nasączone tym oleistym czymś, chociaż myślę, że ta oleista formuła dodatkowo chroni, nawilża nasze paznokcie i skórki
- ogólnie zmywacz daje rade, jest naprawdę dobry pomimo tego paprania się












Podsumowując:
wg. mnie jest to bardzo fajny pomysł, chociaż chyba nie do końca dopracowany. Trzeba się namęczyć z wydobyciem jednego płatka, podczas zmywania 'paprzemy' się w zmieszanym lakierze i oleju jak ja to nazwałam.
No ale ZA tym produktem przemawia na pewno cena, zapach i to że nie wysusza paznokci i skórek przez tą oleistą konsystencję... no cóż.. coś kosztem czegoś :)


Czy kupię inne wersje? jeszcze się muszę zastanowić.


Swoją drogą ciekawa jestem jak się promocja skończy w Biedronce to czy i gdzie będzie można dostać ten zmywacz..

23 sierpnia 2013

ŻELE POD PRYSZNIC Z BALSAMEM DO CIAŁA: FA; LUKSJA; PALMOLIVE!

Cześć :)

Ostatnio dużo słychać o nowości od NIVEA, mianowicie o balsamie pod prysznic, który nakładamy po umyciu się i spłukujemy. Dzięki temu nie musimy po kąpieli balsamować swojego ciała.
No cóż... ta cała otoczka promocyjna wokół tego produktu jakoś szczególnie mnie nie zainteresowała na tyle, aby lecieć do sklepu w celu zakupienia go. Wolę chyba jednak poświecić te 5 minut na masaż ciała.

Oczywiście zaczęły się promocje innych firm, które wypuszczają podobne produkty do tego, coś w stylu balsam+żel pod prysznic i właśnie ten temat poruszę.

Jakieś dwa miesiące temu zauważyłam chyba nowość? (na pewno dla mnie) od FA SHOWER+LOTION o pięknym zapachu owocu granatu.

Pojemność: 400 ml
Cena: na promocji 7 zł, bez promocji pewnie koło 10 zł

Ogólnie zacznę od tego, że jestem od jakiegoś czasu wielką zwolenniczką żeli pod prysznic firmy FA. Opłaca się je zakupić na promocji, na długo starczają ponieważ wystarczy użyć niewielkiej ilości, aby żel się dobrze pienił oraz pięknie pachną, więc gdy zobaczyłam dwie nowe opcje o zapachach: AVOCADO i GRANATU od razu stwierdziłam, że biorę jeden. Lubię słodkie zapachy więc wygrał granat co nie oznacza, że ten drugi ładnie nie pachniał.

Moje wrażenia:
- jest w miarę gęsty ale lejący, czuje się, że jest z dodatkiem balsamu
- kremowy
- ma piękny zapach, co pobudza zmysły;)
- dobrze się pieni, niewielka ilość wystarcza na całe ciało
- jeżeli chodzi o to działanie balsamu to powiem tak: ciało jest nawilżone, delikatne i gładkie w dotyku, ale jeżeli chodzi o mnie to ja wole nabalsamować się i tak po kąpieli, żeby moje ciało się świeciło - mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi :P ogólnie efekt nawilżenia jest, czuć wyraźną różnicę pomiędzy tym balsamo-żelem, a zwykłym żelem pod prysznic z fa (tak dla lepszego porównania).

Podsumowując: jestem zadowolona z tego produktu, na pewno jest to lepsza opcja takie 2w1 niż np. umycie się żelem normalnie i dopiero później nałożenie balsamu i spłukanie się - jak to jest w przypadku balsamu pod prysznic z NIVEA - mimo, że go nie używałam, to jestem zwolenniczką FA i jak mi się skończy to kupię go znowu.

A teraz takie dodatki, czyli próbki dwóch firm.
Opakowanie jednej z nich już niestety wyrzuciłam, ale wkleję tu zdjęcie znalezione gdzieś w sieci i wypowiem się na jego temat.

Mowa o MLECZKU POD PRYSZNIC LUKSJA CARE PRO Z MLECZKIEM OWSIANYM.

Ma zapewniać ten komfort dla zabieganych, że po prysznicu czy kąpieli nie musimy smarować się balsamem, ze względu na zawartość składników już owego mleczka, czyli np: natłuszczających emolientów oraz nawilżającą glicerynę, kwas mlekowy i poliquaternium - cokolwiek to znaczy:D ja się dokładnie nie znam.

Są 4 warianty zapachachowe (Nourish - olej z pestek dyni, Restore - masło Shea, Enrich - olej sezamowy), ja natomiast posiadałam wersję Soften – "mleczko owsiane, które nadaje skórze miękkość, gładkość i elastyczność".
Co do moich odczuć:
- piękny, długo utrzymujący się zapach - nigdy nie przepadałam za owsem w kremach, w jedzeniu, ale tutaj zapach jest naprawdę piękny!
- ładnie się pienił
- skóra faktycznie była gładka i miła w dotyku

Niestety próbka wystarczyła tylko na raz, więc nie mogę się wypowiedzieć czy było by tak nadal po jakimś czasie.
Ceny za ten produkt wahają się od około: 7,99zł / 250ml do11,49zł / 500ml




Kolejna próbka żelu pod prysznic z mleczkiem nawilżającym to PALMOLIVE Z PASSIFLORĄ.

Pojemność w internecie widzę, że jest tylko 250 ml/ około 8 zł

- CUDOWNY ZAPACH - owocowo-cukierkowy, no można wąchać i wąchać.
- dziwna konsystencja, strasznie lejąca się
- zużyłam całą próbkę, a i tak nie za dobrze się pienił
- nie odczułam żadnych właściwości nawilżających
= no cóż tutaj wygrywa chyba tylko zapach..






Podsumowując cały ten post:

  • Balsamu pod prysznic z NIVEA sama na pewno nie kupie, mimo, że kremy do twarzy z tej firmy lubię i to bardzo i są u mnie na porządku dziennym.
  • Balsamo-żel, czy żelo-balsam z FA jest genialny, jak reszta żeli z tej firmy i będę go mieć zawsze gdzieś w szafce schowanego nawet, jak będę testować coś innego.
  • Jeżeli chodzi o próbki tych żeli ze składnikami balsamu nawilżającego to, może kupię ten z LUKSJI, kiedyś.





22 sierpnia 2013

NOMINACJA DO: LIEBSTER AWARD!

Cześć:)

Na moim blogu miały być same recenzję, ale mam trochę wolnego czasu i postanowiłam wziąć udział w "łańcuszku", który otrzymałam od pewnej bloggerki, a mianowicie od: Justyny :), której oczywiście bardzo dziękuję:) Trochę zabawy nie zaszkodzi, a więc zapraszam do przeczytania reguł:


,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


Miło, ale zaczynajmy :)

PYTANIA:
1. Dlaczego prowadzisz bloga?
    Bloga prowadzę bo uważam, że opinii czy recenzji na temat obojętnie jakiej rzeczy, nigdy za wiele. Sama     chcąc coś kupić najpierw przeglądam parę, czasem paręnaście stron z opiniami różnych dziewczyn, więc       mam nadzieję, że mój blog się komuś przyda.
2. Czy wychodzisz z domu bez makijażu?
    NIE. Ostatnio starałam się to zmienić, ponieważ posiadam małego pieska, z którym trzeba ZA rano               wychodzić, ale nie wyszło:P chociaż rzęsy muszą być umalowane :)
3. Moim najdroższym kosmetykiem jest... duo brązująco-rozświetlające z Benefitu :)
4. Film czy serial? Dlaczego?
    Ja lubię i to. Film - horror. Serial - z braku laku to chyba każdy..
5. Moje ulubione danie to... jednego jedynego ulubionego nie mam, więc pominę to pytanie.
6. Ulubione zajęcie to... nic nie robienie, o ile można to nazwać zajęciem :D
7. W przyjaźni najbardziej cenię... dobrą zabawe.
8. Wakacje na łonie natury czy w mieście? 
    Najlepiej trochę tego, trochę tego.
9. Największe życiowe szaleństwo to ... może nie życiowe, ale jazda na skuterze ;)
10. Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa to... nie ma konkretnego, najlepsza była ta beztroska.
11. Wielka wygrana pieniężna i co dalej? 
      Jak to co? KOSMETYKI! :D


Nominowani do odpowiedzi na moje pytania to:
1. http://alizal.blogspot.com/
2. http://www.alejestem.pl/
3. http://rozowebabelki-kosmetycznie.blogspot.com/
4. http://petitechere.blogspot.com/
5. http://mybrushesmylife.blogspot.com/
6. http://kosmetoteka.blogspot.com/
7. http://ivauroda.blogspot.com/
8. http://e-lenabloguje.blogspot.com/
9. http://pinknponk.blogspot.com/
10. http://www.woman-world.pl/
11. http://wyprobujsama.blogspot.com/


Pytania
1. Co jest wg. Ciebie najważniejsze w życiu?
2.
Bez czego makijażowego nie możesz żyć?
3.
Którą makijażową czynność lubisz najbardziej?
4.
Paznokcie kolorowe, we wzorki czy w neutralnych odcieniach?
5.
Pies czy kot?
6.
Ulubiona drogeryjna firma kosmetyczna?
7.
Co Cię uspokaja/relaksuje?
8. Twoja obsesja to.. w sensie np. obsesyjne kupowanie butów/cieni/błyszczyków itp. ?
9.
Twoje hobby?
10.
Czego nie lubisz w swoim wyglądzie?
11.
Coś dla czego możesz stracić głowę to.. ?

Uff.. nie wiedziałam, że wymyślenie 11 pytań będzie tak sporym wyzwaniem! Ale udało mi się i czekam na Wasze odpowiedzi dziewczyny ;)

18 sierpnia 2013

EVELINE ODŻYWKA 8W1 TOTAL ACTION! ;)

Cześć:)


Dzisiaj będzie o odżywce z Eveline 8w1 Total Action - Skoncentrowana odżywka do paznokci - jak to widnieje na buteleczce :)



Pojemność: 12 ml
Cena: około 10 zł

Kupiłam ją zachęcona wszystkimi filmikami, postami, promocjami w sklepach. Jest to moje pierwsze opakowanie.
Ale od początku: Moje paznokcie były w tragicznym stanie.. rozdwajały się czasem do prawie połowy paznokcia i nie umiałam sobie z tym poradzić.. i muszę przyznać, że po użyciu tej odżywki kondycja paznokci naprawdę się poprawiła. Stały się mocniejsze, twardsze i ta wierzchnia część paznokcia, która mi tak rozdwajała paznokcie ZNACZNIE się poprawiła, nie całkiem ale w zadowalającym stopniu.

Najpierw używałam tak jak na ulotce było napisane, czyli przez cztery dni codziennie po jeden warstwie dodawałam i po czterech dniach zmywałam wszystkie warstwy i znowu to samo i tak przez około 4 tygodnie i.. zadziałało. Trochę mi było ciężko nie malować paznokci kolorowymi lakierami tylko mieć ciągle takie mleczne, ale powiem Wam, że się opłacało.

Później po już widoczniej poprawie zaczęłam używać jednej warstwy i na to lakier kolorowy i przez jakieś dwa tygodnie byłam zachwycona jeszcze bardziej, bo lakier się dużo dłużej trzymał.. ale.. później nie mam pojęcia czemu, ta odżywka przestała już działać i nie używam jej już od jakiegoś miesiąca.

Lakier się nie trzymał tak jak trzeba (lepiej się trzymał sam bez odżywek), szybciej odpryskiwał i zaczęły mi się tworzyć po pomalowaniu takie pęcherzyki na wszystkich paznokciach.. okropne! od razu zmywałam paznokcie bo się nie dało wyjść z takim nie wiadomo czym... i długo ten problem się utrzymywał.. nie wiem czyja to wina?

Ogólnie butelka jest już na wykończeniu więc chciałabym się niby zaopatrzyć się w nowe opakowanie, ale jakoś obawiam się, że nie wiem może moje paznokcie się uodporniły na nią i znowu będzie powyższy horror? Jak ktoś wie, albo miał tak to niech mi napisze czemu tak czy coś, z góry bardzo dziękuje ;P


Podsumowując: nie dziwie się że ta odżywka jest tak wychwalana bo naprawdę działa, ale u mnie przy długotrwałym stosowaniu zaczęła robić niedobre rzeczy :( Napiszcie jeżeli wiecie czemu tak, bo znowu będę chodziła z rozdwojonymi paznokciami i straszyła ludzi! ;)



17 sierpnia 2013

POMADKI OCHRONNE: LOVELY/WIBO ORAZ CARMEX!

Cześć :)

Kiedyś w jakimś filmiku widziałam jak dziewczyna była zachwycona, że odkryła tańszą wersję Carmexa. Ja ogólnie jestem bardzo za Carmexem i zawsze do niego wracam nie tylko wtedy gdy mam suche czy spierzchnięte usta, ale też wtedy gdy mam katar i obtarty nos od chusteczek (używam, jak się mam nadzieję domyślacie, wersję w słoiczku, nabieram na palec i smaruję tam gdzie mam zaczerwienione i bolące i wtedy to działa jak żaden inny krem czy nie wiem co kto używa:P pisze to, żeby ktoś nie pomyślał, że biorę Carmex w sztyfcie i smaruje po nosie:P).

Wracając, dziewczyna ta zachwycała się:

  • POMADKą DO UST LOVELY  (wersja w sztyfcie)
Pojemność: 4,5 g
Cena: w Rossmanie około 4-5 zł
Zawiera filtry UVA/UVB

Poszłam, kupiłam, wyszłam ze sklepu i od razu otworzyłam bo aż tak byłam ciekawa czy faktycznie będzie to tańsza wersja Carmexa. Co się okazało?
- na opakowaniu napisane jest ze jest to pomadka z kamforą i mentolem - jest to jakiś miętowy zapach, ale nie aż tak mocny jak w przypadku Carmexa
- Carmex dawał uczucie chłodu, a ten.. za pierwszym użyciem nie, nawet autentycznie stałam i czekałam aż zacznie mi być przyjemnie chłodno na ustach :P dopiero po paru zastosowaniach zaczął być jakiś lekki chłodek
- nawilżać nawilżał

Podsumowując: będąc wieloletnią zwolenniczką Carmexu stwierdzam, że ten z Lovely jest w porządku, tańszy, nawilża usta i to chyba wystarczy od pomadki, tym bardziej za taką cenę. Na pewno ta pomadka nie wygrywa z Carmexem, ale moim zdaniem na pewno jest lepsza niż np. pomadki z Nivea;)
*Zdjęcia wewnątrz pomadki Lovely nie mam bo chyba mi wypadł? albo nie wiem ktoś mi popsuł i wypadł mi środek, dziwne, ale była go reszteczka :P

  • CLASSIC CARMEX (wersja w słoiczku)
Pojemność: 7,5 g
Cena: około 10 zł


Jak już pisałam wyżej stosuję i do ust i do nosa:P. Wygładza, pielęgnuje usta, daje uczucie świeżości i chłodzenia. Stosuję przez cały rok, nie ma że tylko na zime, jest codziennie, rano, w ciągu dnia i wieczorem okrągły rok:P Same plusy, chociaż dla niektórych minusem może być taka wersja w słoiczku, bo się wprowadza zarazki blablabla, ja go stosuję tyle już lat i żyje, na nic nie chorowałam, nic mi nie wyskakuje, więc wolę wersję słoiczkową bo jest go po prostu więcej. Najbardziej lubię go upolować na promocjach bo wtedy kosztuje 6-7 zł, zawsze coś oszczędzamy:P


Podsumowując oba produkty: Carmex jest moim numerem jeden, ale Lovely go może dogonić, jeżeli producenci zmieniliby to mizerne uczucie chłodu, wtedy na pewno kupowałabym ciągle Lovely, bo jest tańszy:P
Aha i tak jak i Carmex, pomadki z Lovely są w wersji błyszczyków i innych smaków oraz w słoiczku - może wypróbuję ;)